Bigos bez mięsa, grzybów i śliwek

Wiem, poszalałam...

Ale zacznijmy od samej idei bigosu - sycący, często tłusty, zimowy. Najważniejszy składnik - kapusta kiszona - doskonały i naturalny sposób konserwacji warzyw. Dobre dla człowieka bakterie (takie, które potem zasiedlają nasze jelita) zakwaszają produkt tak, by inne bakterie i grzyby nie mogły się do niego dobrać (przynajmniej przez jakiś czas). Dodatkowym konserwantem jest jeszcze sól.

Niestety jest mały kruczek, proces kiszenia chwilę trwa (koło tygodnia) i niektórym producentom to nie pasuje, bo za duże koszty... więc oszukują i zamiast prawdziwego kiszenia zakwaszają kapustę octem. Prawda, że nieładnie z ich strony? Zdaję się, że z ogórkami już się tak nie da - jak się zaleje octem robią się tzw. konserwowe. Naturalny proces kiszenia jest oczywiście o wiele lepszy, nie obciąża nadmiernie żołądka, wzbogaca nasze jelita w pożyteczne dla nas bakterie i powoduje, że produkt jest bogaty w witaminy, zwłaszcza witaminę C (ma jej więcej niż kapusta świeża) i kwas mlekowy, który oczyszcza jelita z bakterii gnilnych.

Na szczęście można rozpoznać oszustwo - kapusta kiszona jest żółta, kwaszona octem - biała.

Warto więc zajadać się kapustą zwłaszcza, kiedy jest na nią sezon, czyli teraz. Można jeść z nią pierogi, kulebiaki, bułeczki i kluseczki, można traktować ją jako dodatek do dań, robić kapuśniaki, kapustę z grochem, grzybami i śliwkami... i dochodzimy do bigosu. Tradycyjny oczywiście z kilkoma rodzajami mięs, z grzybami i śliwkami, z liściem laurowym, zielem angielskim i pieprzem. Im więcej razy podgrzewany, tym lepszy, bo smaki się mieszają i jest pysznie.

Ja oczywiście bez mięsa, grzyby gdzieś głęboko schowane, a śliwki wyszły, musiałam więc kombinować... i wykombinowałam... fusion normalnie.


Bigos z daktylami, suszonymi pomidorami i nerkowcami:
- litr kapusty kiszonej (ja miałam z pewnego źródła - od teściowej)
- garść daktyli
- 6 suszonych pomidorów
- garść nerkowców
- liść laurowy
- olej kokosowy (łyżka mniej więcej)

Niektórzy najpierw płuczą kapustę, bo niby za kwaśna, a potem dolewają wino, albo coś innego co i tak zakwasza - bez sensu. Wrzucamy więc niepłukaną kapustę na rozgrzany olej, a potem wrzucamy resztę składników (daktyle i pomidory kroimy na mniejsze kawałki) i dusimy... i dusimy... i odgrzewamy... i podjadamy... i znowu odgrzewamy... i znowu podjadamy... i zaglądamy do garnka, a on pusty. 


Komentarze

Popularne posty